środa, 28 listopada 2012

Mglisty listopad

Listopad już prawie dobiegł końca, a u mnie, zadawałoby się, cisza. 
Nic bardziej mylnego. Udało mi się w tym miesiącu doświadczyć niewątpliwej naukowej przyjemności, jaką jest pisanie referatu we Všeobecné studovně Národní knihovny v Praze. Nie wiem, jak to jest w przypadku innych studentów - na mnie barokowe wnętrza działają odprężająco. Przynajmniej takie, jak to; przyjemnie jest zrobić sobie przerwę w pracy i popatrzeć na stary piec kaflowy lub malowidła na ścianach. Druga sprawa, że zawsze jestem spięta, kiedy po raz pierwszy odwiedzam taki przybytek nauki. Bo czy na pewno wiem, jak się zachować? Na szczęście w tym przypadku pierwsze koty siedzą już za płotem, w związku z czym każda następna praca naukowa w tej czytelni będzie dla mnie motywującą przyjemnością. Od razu lepiej się myśli, kiedy prawidłowy szyk zdania podpowiadają duchy jezuickich braciszków.
Autor: Anton Fedorenko
Co jeszcze odkryłam w listopadzie? Cóż, utwierdziłam się jednoznacznie w przekonaniu, że sami tworzymy sobie wyjątkowe dni. Ładna pogoda to tylko pół sukcesu. To znaczy, bez naszej współpracy wszystko na marne. Nie trzeba dużo. Wystarczy zrobić coś inaczej, niż zawsze. Nie jechać do domu od razu po zajęciach - zjeść drugie śniadanie na ławce nad rzeką. Wrócić czasem piechotą. Na spacerach odkrywa się wiele pięknych rzeczy, spotyka się ciekawych ludzi, tego nie da się zrobić siedząc w pokoju i gapiąc się w ekran. Więc staram się, choć czasem po prostu nie ma jak, walczyć z samą sobą o swoją codzienną dawkę zdziwienia.

Nigdy nie pomyślałabym, że tak polubię mgłę. I tak, mówię tu o szklance mleka wylanej wprost za okno, która ogranicza widoczność do najbliższego drzewa, ale mówię też o szarej woalce unoszącej się w powietrzu, raz grubszej, raz cieńszej, która zasłania Pragę kolejnymi warstwami. To miasto jest stworzone dla mgieł. Ze swoimi wieżami, ze swoją pagórkowatą rozłożystością, z setką mostów przerzuconych nad wstęgą rzeki tworzy wymarzoną scenerię. Jednego dnia panorama urywa się w mlecznym obłoku po piątym planie, innego słońce w delikatnej mgiełce rzeźbi sto różnych odcieni szarości, każdy zgodnie ze sztuką. 
Ale co ja tam wiem. Popatrzcie sami.
















środa, 7 listopada 2012

Moje przyjemności

Spacer w słoneczny dzień; piękne światło na jesiennych liściach, niebieskie niebo z kilkoma chmurkami. Lekkie zmęczenie, jabłka z sadu. Zobaczyłam szczura na wolności, kaczki szykują się do zimy. Nie pozwalam wywrotce zepsuć mi dnia. Zbiegam po wielkich schodach w nieznaną ulicę.
---

Kiedy pogoda jest piękna i nie przegapię tego momentu w tramwaju, kiedy mam z góry widok na Pragę rozłożoną na pagórkach. A potem, zamiast wrócić do domu jak zwykle, wybieram okrężną drogę.

---
Czekoladki kupowane na sztuki. Zjadam je tak, żeby coś podkreślały, i śmieję się w twarz kaloriom. I tak jestem na spacerze. Sklep z czekoladkami i blaszanymi pudełkami, i kubkami z Muchą i Klimtem. Jakbym cofnęła się w czasie. 
---
Poznaję na nowo znane już miejsca. Odkrywam uliczki, na które nie zwróciłam wcześniej uwagi. Pozwalam sobie na szaleństwo w sklepach z pamiątkami i piszę listy do późna. 
---
Zaszywam się pod kołdrą i udaję, że nie istnieję. Potem udowadniam sobie, że jednak istnieję. Pozwalam sobie na nieróbstwo i lenistwo, a potem robię coś, żeby nie mieć poczucia winy. Zwyciężam nad sobą.
---

Pozwalam życiu się zaskoczyć i ufam przeczuciom. Na przykład? Że warto przejść się do dalszego sklepu, skoro jest ładna pogoda. Skąd bym się mogła spodziewać po drodze latawców puszczanych przez całe rodziny? Słucham śmiechów i zdyszanych oddechów zasmarkanych mistrzów do spraw aerodynamiki; budzę swoje wspomnienia znad Morza Północnego.

---
Słyszę swoje imię dobiegające spod żółtych liści zmokniętego klonu. Świat staje na chwilę na głowie, a ja znajduję w mroku bezpieczne ramiona.
---
Ciasto z czekoladą i bananami. Do tego ciepłe mleko.
---
Długi spacer w nieznane. Podwójna tęcza na niebie nad dachem domu z kogucikiem. Pocałunki w deszczu i to, jak gubimy się i znajdujemy. 
---
Poczucie, że ktoś się troszczy. Sto tysięcy herbat z miodem i cytryną.
---
Być blisko.